Już od poniedziałku dzieciaki nie mogły doczekać się
wyjazdu do Warszawy w ramach projektu " lekcje o finansach". Im bliżej wycieczki tym byli coraz bardziej podekscytowani. W czwartek Jasiu podszedł do mnie na przerwie i powiedział: " Dobrze, że już jutro jedziemy. Będę pierwszy raz w stolicy". Ucieszyłam się, że to ja Jasiowi pokażę Warszawę, mały fragment. I oto wsiadamy do autobusu. Ostatnie sprawdzanie obecności, zajmowanie miejsca i...witaj przygodo. Jeszcze dzień się nie zaczął, ciemno na dworze, a my w podróży. Dojeżdżamy do stolicy i udajemy się na Stadion Narodowy. Rozsiadamy się wygodnie na stadionie, słuchamy przewodnika i nagle Olek zainicjował " W górę serca, niech zwycięża Lech, niech zwycięża Lech Kolejorz", a cała grupa mu odpowiedziala " niech zwycięża Lech". Zamarzyło się chłopakom i dziewczynom zwycięstwo Lecha na Stadionie Narodowym. Później robi się poważnie, bo udajemy się do Sejmu, przechodzimy przez bramkę i w zupełnej ciszy poruszamy się po korytarzach. Udajemy sie na obrady i zasiadamy w ławach poselskich. Dowiadujemy się wielu rzeczy dotyczacych podejmowania ustaw, głosowania, zabierania głosu. Oglądamy srebny przysick przyznany Kancelariii Sejmu przez YouTube, za przekroczenie stu tysięcy subskrybentów kanału w serwisie. Wzrosło olbrzymie zainteresowanie obradami Sejmu. Po wyjściu z Sejmu jedziemy zobaczyć Belweder. Tam wita nas nie kto inny tylko sam Marszałek Piłsudski- pomnik, a obok prawdziwy, przebrany w strój Naczelnika mężczyzna. Pewnie toczy się jakaś gra terenowa. Podziwiamy auto Piłsudskiego. Bardzo drogi samochód, sprowadzony ze Stanów tylko dla niego. Nigdy nim nie pojeździł. Wykorzystał go Wódz Naczelny Śmigły- Rydz w 1939r. pędząc do Rumunii. Dalej spacer po Łazienkach Królewskich, spotkamy wiewiorki, zbieramy kasztany. Dochodzimy do Pomnika Małego Powstańca i ruszamy na zmianę warty przy Grobie Niezanego Żołnierza. I ostatni punkt programu- fontanna w Ogrodzie Saskim. Chwila odpoczynku i do domu. Mnóstwo wrażeń, radości i wspólnych przeżyć. Ale opowieść byłaby niekompletna, gdybym nie wspomniała o stand- upie Janka z IV klasy. Mistrzostwo świata, śmialiśmy się do łez. Chyba każdy zapamiętał z tej wycieczki występ Janka i jego " very, very good z akcentem". To tak na koniec z uśmiechem.
Halina Czajka
