W piątek 13 października nauczyciele i pracownicy naszej szkoły wybrali się na wycieczkę do Torunia. Pogoda jak na zamówienie. W promieniach jesiennego słońca wsiedliśmy do autobusu i ruszyliśmy po przygodę. Mimo, że jechaliśmy na dwa dni każdy zabrał ze sobą mniejszą lub większą walizeczkę. Do Torunia zajechaliśmy o zmierzchu. Miasto było pięknie oświetlone. Skusiliśmy się na nocny spacer.  Rynek Staromiejski zachwycił nas swoim wyglądem. Po podróży troszeczkę zgłodnieliśmy, więc udaliśmy się na uroczystą kolację do restauracji " Osetia". Tam podano nam osetyjskie dania: na przystawkę zaserwowano pasztet na gęsinie z chlebem osetyjskim, następnie rosół i danie główne: Lulia czyli siekany filet z kurczaka serwowany z ziemniaczanymi chipsami oraz osetyjski pieróg z dynią. Menu prezentowało się znakomicie ....Kolacja upłynęła w   miłej atmosferze. Śmiechu było co niemiara. Potem oczekiwaliśmy na deser. Było naprawdę warto! Bardzo smakowała nam tarta owocowa z bitą śmietaną. Następnego dnia wcześnie rano spotkaliśmy się na obfitym śniadaniu i ruszyliśmy zwiedzać Toruń. Mieliśmy wspaniałych przewodników, którzy zainteresowali nas historią miasta. Chodząc po mieście natknęliśmy się  na braci Krzyżaków i średniowiecznych mieszkańców Torunia. Wstąpiliśmy do Dworu Artusa. Tam przewodnik wystąpił dla nas na scenie i zinterpretował piosenkę Wojciecha Młynarskiego: " Jak należy rozpocząć cyrkowe przedstawienie?" Interpretacja była tak sugestywna, że z łatwością można było sobie wyobrazić   wydarzenie. Aż chciało się więcej.

 Do dyrektora cyrku w N.

wszedł gość, na twarzy miał rumieniec
i krzyknął: „Dyrektorku! Wiem,
jak trzeba zacząć przedstawienie!
Sztampowych parad dosyć już
i oklepanych chwytów,
my, gdy orkiestry zabrzmi tusz
puścimy w cyrku stu dżygitów!
Wszyscy w kostiumach z czarnych skór
będą drałować po arenie
i każdy w dłoni dzierży wór!
Tak się zaczyna przedstawienie!".

 Polecam cały utwór Wojciecha Młynarskiego. Naprawdę warto go przeczytać. W Dworze Artusa częstym gościem bywał Zbigniew Herbert. Tak więc mieliśmy szczęście chodzić śladami naszego poety. Będąc w Toruniu dotykaliśmy średniowieczne mury obronne, zerkaliśmy na Królową polskich rzek- Wisłę, próbowaliśmy utrzymać równowagę przy Krzywej Wieży, przeszliśmy się koło domu Mikołaj Kopernika, a następnie poszliśmy mu się pokłonić na Rynku. Kopernik mrugnął do nas okiem i wysłał po pierniki do sklepów. No bo jakże to : być w Toruniu i nie kupić pierników to tak jak być w Rzymie i nie widzieć papieża! Tak więc kupiliśmy pierniki i udaliśmy się na seans w Planetarium. Do domu wróciliśmy zmęczeni, ale bardzo zadowoleni z podróży. Oczywiście z piernikami dla całej rodziny.

                                                           wyprawę do Torunia zrelacjonowała Halina Czajka